Przetoczyła
się po mnie już około setka świątecznych awantur, więc nastrój rodzinny jest
oczywiście utrzymany. A jak tam święta u was? Bo ja jestem w nastroju do nienawidzenia wszystkich.
Autor:
Twórczy Mason
Oceniająca:
Audace
Pierwsze
wrażenie
Biznesmenia. Odbieram adres
jako słowotwór – nie spotkałam się wcześniej z takim wyrazem i wątpię, czy on w
ogóle istnieje. Napis na belce zapewnia mnie, że nie będę miała tym razem
styczności z ,,kolejnym profesjonalnym blogiem’’.
I
dobrze. Człowiekowi się w głowie miesza od górnolotnych sformułowań i myśli.
9/10
Szablon
Bardzo
podoba mi się szata graficzna. Ten mały diabelski yeti (pozwolę sobie tak go
nazwać) z tabletem i – zapewne – kubkiem gorącej kawy przypadł mi do gustu.
Poza
tym, fajna jest ta kartka zmiętego papieru zastosowana jako tło tekstu
głównego. Na stronie panuje porządek i wszystko jest przejrzyste.
10/10
Treść
Opowiadanie
jest groteską. Zdaje się, że gdzieś napisałam, że lubię takie rzeczy. Fakt,
dobre parodie pozwalają oderwać się od ponurej rzeczywistości i spojrzeć na
wspaniałych, kryształowych bohaterów i ich szlachetne zamiary z przymrużeniem
oka.
W
rozdziale pierwszym Syn Drom-Amsterdamski powraca do firmy z delegacji
obejmujących cały świat. Poznaje nowe reguły dotyczące pieprzonego biznesu i
zaznajamia się z strefami czasowymi. Później poszerza grono swoich znajomych, z
pewnością utwierdzając przy tym swoją pozycję towarzyską.
Wybucha
awantura o kawę.
Widać,
że masz wyrobiony styl pisania - zdania są gładkie, jakby tworzenie ich
przychodziło Ci równie naturalnie jak oddychanie. To bardzo ważne - większość
pisarzy (nie tylko w blogsferze, ale ogólnie) prędzej czy później zmierza się z
sytuacją, w której wymuszają coś z siebie, żeby połączyć tekst lub opisują
wydarzenie, którego nie potrafią sobie wyobrazić. U Ciebie nie zauważyłam niczego takiego. Do
tego pomocne w pisaniu groteski jest to, że wszystkie niedociągnięcia czy
głupoty możemy zwalić na ,,efekt ogólny’’.
Piszesz
naprawdę dobre teksty, podobają mi się. Szybko się je czyta, szczerzyłam się
kilka razy do monitora jak idiotka. Fabuła toczy się gładko, choć może chwilami
(czy raczej ciągle) bez sensu, jak to w parodii bywa. Mimo to fajnie jest
trafić na coś takiego po ciężkim dniu.
Mało
napisałam, może dlatego, że nie ma niczego do poprawy. Osobiście chciałabym nie
tylko strzelać pedosmajle podczas lektury o wybrykach Syna i Franciszki, ale
roześmiać się na głos.
Tyle
od mojej skromnej osoby w tej sprawie.
17/20
Poprawność
językowa
Fragment
2
blond
włosa – blondwłosa, przynajmniej ja zawsze spotykam się z taką pisownią.
Fragment
5
Franciszka
weszła do gabinetu z lekkim uśmiechem, ale gdy tylko dostrzegła swoją
pracownicą, zatrzymała się i przywołała na twarz wyraz ogromnego zdziwienia -
chyba chodzi o swoją pracownicę, bo
to ją dostrzegła, prawda?
Polska,
to stan umysłu - zbędny przecinek
Poza
tym nie zauważyłam żadnych niedociągnięć.
9/10
Bohaterowie
Postacie
są przejaskrawione i absurdalne - ale przecież takie miały być.
Bardzo
zgrabnie je za to opisujesz.
5/5
Pomysł
Nie
wiem, czy na tak wczesnym etapie opowiadania można mówić o pomyśle - owszem,
jest groteskowa rzeczywistość korporacji, są i durnowate problemy jej
pracowników. Dużo zależy od tego, jak to rozwiniesz.
4/5
Ramki
Jest
osobne miejsce na spam, mamy słówko o autorze. Bardzo podoba mi się uniwersalna
zatytułowana ,,Pieprzony biznes’’, to świetna reklama, napisana lekkim stylem,
który świadczy o Twoim… hm… doświadczeniu pisarskim i talencie. Na minus jest
jednak to, że trudno dostać się do postów – musiałam się przekopywać przez
,,starsze posty’’, aż w końcu znalazłam odpowiedni rozdział.
3/4
Punkty dodatkowe
+ za wzmiankę o Bridget Jones, która nie
potrafiła zlokalizować Niemiec, mam do niej sentyment.
1/3
58/67
bardzo
dobry
Bardzo dziękuję za ocenę! Chciałabym się jednak odnieść do kilku kwestii. Na sam początek... nie do końca rozumiem sprawy odjętych punktów. Czy w pierwszym wrażeniu tracę jeden, ponieważ adres jest neologizmem? Jestem w stanie to zrozumieć, natomiast nie wiem zupełnie, dlaczego zostają mi odjęte trzy punkty z treści, skoro piszesz, że jesteś nią usatysfakcjonowana. Z poprawnością się zgadzam; wpadły dwa potworki i już się idę nimi zająć. Chciałam również zapytać o odjęty punkt z pomysłu - czy to kwestia tego, że dopiero zaczynam i nie za bardzo pomysł jest zarysowany...? (Cóż, głównym celem jest ośmieszanie...) Jeżeli chodzi o zorganizowanie postów, to może istotnie pokuszę się o szeroką listę. Chyba jest dość wygodna. Cieszę się, że wzmianka o Bridget Jones ci się spodobała.
OdpowiedzUsuńMiło mi również, że podoba ci się mój styl pisania. To duży komplement. Ciągle staram się nad nim pracować. Trochę boli mnie fakt, że twoja ocena przypomina raczej recenzję... Dziękuję jeszcze raz i życzę miłego wieczoru!
W Pierwszym wrażeniu odjęłam jeden punkt, bo... szczerze mówiąc, nie czułam się jakoś "oczarowana", to samo dotyczy kwestii Treści. Wiem, może brzmi to trochę głupio i jest jakby naciągane, ale mam nieco duże wymagania jeśli chodzi o maksymalną ilość punktów. Przy Pomyśle chodziło o to, że chociaż są postacie i świat przedstawiony, to brakuje mi jakby głównej myśli lub wątku, którego dotyczyłaby cała groteska. Parodie mają zwykle na celu ośmieszenie danej rzeczy, a tutaj tak nie do końca to widziałam - bynajmniej ja, bo w sumie można by to podpiąć pod karykaturę życia w wielkich firmach.
UsuńMoja ocena przypomina recenzję? Ten efekt nie był zamierzony. Zawsze piszę po prostu to, co przychodzi mi na myśl podczas oglądania bloga. Może chodzi o to, że mój tekst zawiera mało porad i jest krótki - ale nie miałam pewności, co tu napisać, skoro zastrzeżeń nie miałam niemal żadnych. Prawda jest taka, że oceny na pięć, sześć stron w Wordzie wychodzą mi, kiedy wytykam liczne błędy.
Bynajmniej to nie przynajmniej, na litość...
UsuńZa każdym razem gdy przestaję wierzyć w ludzi, trafia się miła osoba, która zawsze służy pomocą i potrafi wskazać innym ich każde potknięcie językowe. Oczywiście mój błąd świadczy o mojej olbrzymiej i karygodnej nieprofesjonalności. NA LITOŚĆ BOSKĄ, powinnam się schować pod stołem.
UsuńZwęszyłem piękny chlewik, więc oto jestem. Przybywam, by swą świetną osobą uświetnić tę imprezę.
UsuńSkąd w tobie tyle bucery, młoda damo? Jako iż mianujesz się oceniającą, winnaś świecić przykładem. Zarówno w przyjmowaniu krytyki, jak i w poprawności tworzenia obiektów pisanych. CHRUUUUUM.
Kwikedi kwik kwiii.
Któż to bierze się do oceniania, samemu robiąc tak poważne błędy, a nadto nie potrafi spokojnie się do nich przyznać i poprawić, tylko wszczyna wojnę na paszę w chlewiku, hm?
Tak, taka jestem miła, że poprawiam tak rażące (nie czepiam się każdego, ale to jest naprawdę karygodny błąd) pomyłki, bo nie lubię wtórnego analfabetyzmu wokół siebie. Nie radzę się chować pod stołem, tylko przyjąć do wiadomości i więcej nie popełniać. I nauczyć się przyjmować krytykę.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że Twój post to miała być ironia, ale niestety wyszło zaskakująco prawdziwie. Nie wiem tylko, skąd wyciągnęłaś te wnioski. Ale jeśli chcesz tak uważać, proszę bardzo.
Och. No tak. Jestem ta zła i ta podła, ponieważ napisałam "bynajmniej" zamiast "przynajmniej". Nie byłam świadoma konsekwencji mojego potknięcia. Komentarz zdenerwował mnie, ponieważ nie pochodził nawet od autora ocenianego bloga, ale od zupełnie obcych osób, które myślą tylko o tym, jak uświetnić wszystko swoją obecnością.
OdpowiedzUsuńTak a propos "wątku głównego"... Przeczytaj na przykład książkę Doroty Masłowskiej - "Kochanie, zabiłam nasze koty". Jestem w dwudziestym rozdziale, kończę ją i w dalszym ciągu nie mam niebieskiego pojęcia, o co w niej tak naprawdę chodzi. A pomimo to przyznaję, że Masłowska napisała coś rewelacyjnego. Postaci, choć osadzone w świecie jak najbardziej realnym, są tak nierzeczywiste, mają tak nietypowe przyzwyczajenia i zachowania, że trudno w ogóle zorientować się, o czym właściwie się czyta, czy to żarty czy jednak czysta prawda. Wiesz, dlaczego to mówię? Bo żeby napisać coś dobrego nie trzeba mieć żadnego wątku głównego. A żeby się spodobać, to i nawet pomysłu mieć nie trzeba, o czym świadczą "Zeznania Niekrytego Krytyka", które, choć żałosne, doskonale się sprzedają i podobają się tłumowi. Nikt nie musi ginąć, nikt nie musi iść na randkę. Masłowska wyśmiała bohaterów i ich świat. Z Twoich słów wynika, że dokładnie to samo robi Mason, dlatego też nie rozumiem, skąd w ogóle wniosek, że to coś złego nie mieć tego, dookoła czego będzie kręcić się cała akcja - choć z tego, co wyczytałam, wynika, że w Biznesmenii wszystko kręci się dookoła pieprzonego biznesu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wbrew pozorom, świat nie kręci się wokół ciebie. Powtórzę jeszcze raz, nie wiem, skąd wyciągnęłaś te wnioski. Za to przeświadczenie, że tylko oceniani mogą komentować, jest przezabawne :D I tak, zdaje sobie sprawę, że nie byłaś świadoma. Dlatego cię uświadomiłam, a ty, gdybyś była profesjonalistką (zresztą profesjonalizm w kontekście ocen blogów mnie niesłychanie bawi), to poprawiłabyś błąd, zamiast go rozdmuchiwać i kompromitować się arogancją i brakiem logiki.
OdpowiedzUsuńJeśli tak bardzo denerwuje cię zwykłe poprawienie pomyłki, radziłabym poważnie przemyśleć dalszą karierę oceniającej.
Jeszcze jedno - znajoma prosiła o przekazanie, żeby zajrzeć do spamu, bo nie wiedzieć czemu jej komentarze tam lądują.
OdpowiedzUsuńTwoja reakcja, Audace, była tak dziwaczna i przesadzona, że aż postanowiłam się wtrącić (wtrącić, a nie coś uświetniać, naprawdę). Pierwszy komentarz Leleth - drugi zresztą też - nie zawierał żadnych niekulturalnych wstawek, więc zastanawiam się, skąd ta ironia i poczucie zaatakowania. Bo to nie ona została oceniona? Co to w ogóle za argument? Mam radę: jak tak Cię boli, że ktoś zauważył popełniony błąd, to... nie rób ich więcej i tyle. Zobaczysz, nagle wszystkie takie komentarze przestaną się pojawiać.
OdpowiedzUsuń"osób, które myślą tylko o tym, jak uświetnić wszystko swoją obecnością" A to wynika stąd, że...?
Ja w sumie nie mogę innym zabronić, by komentowali ocenę... Także... Troszeczkę niepotrzebny szum.
OdpowiedzUsuńChodziło tylko o jedno głupie sformułowanie, nie o żaden rażący błąd ortograficzny. Nie wiem, czy w blogsferze są w ogóle profesjonalni oceniający, bo to zajęcie raczej amatorskie. Leleth skomentowała mój komentarz, nawet nie ocenę. Naprawdę nie sądziłam, że rozpęta się tu taka wojna. Niepotrzebny szum. Obie strony już się wypowiedziały i chyba tyle wystarczy.
OdpowiedzUsuńTo jest rażący błąd. Nie złe sformułowanie, tylko zupełna nieznajomość znaczenia wyrazu. A szum wokół siebie sama rozpętałaś.
OdpowiedzUsuńJa również myślę, że na tym poprzestanie ta dyskusja, mam rację? Jestem pewna, że Audace po Waszych dosadnych wnioskach zrozumiała swoją pomyłkę i nie trzeba dalej tego roztrząsać.
OdpowiedzUsuńDziękuję.